Moje pierwsze doświadczenia z metodą Jacobsona

Metoda Jacobsona jest dosyć znaną powszechnie techniką relaksacyjną. Charakterystyczne w niej jest to, że prowadzi ona do pewnego uspokojenia i zharmonizowania emocji oraz umysłu poprzez wykorzystanie prostych ćwiczeń i technik fizycznych.
W jakimś sensie może przypominać nam to ćwiczenia hatha-jogi. W ćwiczeniach jogi ćwiczący rozciągają swoje mięśnie i stawy, by w efekcie tego osiągnąć rezultat nie tylko zdrowotny, ale także doświadczenie wewnętrznej harmonii i spokoju.
Prawdą jest także fakt, że podobną rolę (poprawy samopoczucia psychicznego) mogą pełnić dowolne ćwiczenia fizyczne, jeśli wykonamy je z odpowiednim nastawieniem - dążeniem do rozwijania samoświadomości naszego ciała.




Jednak metoda Jacobsona (a dokładnie to metoda Edmunda Jacobsona o pełnej nazwie: progresywna relaksacja mięśni) jest łatwiejsza co do swojej techniki.
Polega ona na naprzemiennym, świadomym i uważnym, napinaniu i rozluźnianiu swoich mięśni. Możemy powtarzać to (świadome i uważne napinanie i rozluźnianie grup mięśni) po kolei z mięśniami prawej, a następnie lewej ręki, prawej i lewej nogi, jak i z mniejszymi rejonami ciała (np. mięśnie języka, mięśnie poszczególnych palców, mięśnie twarzy, czy mięśnie okolicy oczu itd.).

Zmierzamy do tego, aby stać się bardziej świadomym (stanu napięcia) tych poszczególnych grup mięśniowych i by poczuć w całym swoim ciele odprężenie oraz witalność i komfort. Odkrywamy wówczas jakiś aspekt dobrostanu i wewnętrznej harmonii.
Edmund Jacobson zauważył, że utrzymujące się przez dłuższy czas stany napięcia są niekorzystne dla ludzkiego organizmu. Mogą wpływać negatywnie zarówno na nasze zdrowie fizyczne, jak i na zdrowie psychiczne. Dlatego opracował metodę kontroli napięcia w mięśniach i zarządzania tym poziomem napięcia.

Nauczenie się świadomego zdawania sobie sprawy z faktu, czy nasze mięśnie są w danej chwili napięte, czy odprężone jest analogiczną umiejętnością, jak nauczenie się np. chodzenia, biegania, pływania itp. Dochodzimy do tej umiejętności poprzez powtarzanie prób wczuwania się w swoje ciało i rozpoznawania w jakim stanie są nasze mięśnie; czy są one napięte, czy rozluźnione.
Stosunkowo szybko możemy wówczas zauważyć,  że wiele przeżyć i stresów naszego życia codziennego wywołuje automatycznie pewnego rodzaju przykurcze i napięcia w naszych mięśniach.
I właśnie od takich nieświadomych i dokuczliwych dla nas napięć stopniowo coraz lepiej potrafimy się uwalniać.

Doznawane odprężenie w mięśniach (uzyskiwane poprzez rozwijanie większej samoświadomości naszego ciała) przenosi się automatycznie na obszar naszych emocji, a poprzez to także zwiększa stabilność i spokój naszego umysłu. Trochę jak w powiedzeniu „w zdrowym ciele - zdrowy duch”. Pracujemy tutaj od ciała, do ducha. Poprzez odprężenie mięśni szkieletowych (tzw.  poprzecznie prążkowanych) uzyskujemy także efekt odprężenia mięśnia sercowego, naczyń krwionośnych i mięśni gładkich. Powoduje to zatem także pewne odprężenie się i uwolnienie od napięć wegetatywnych i emocjonalnych.
W istocie jednak prawidłowym określeniem byłoby nie tyle samo słowo 'odprężenie', co raczej 'powrót do stanu równowagi'.  
 
Inna grupa ćwiczeń, które mogą nas harmonizować to ćwiczenia, gdzie oddziałujemy w kierunku od ducha - do ciała, czyli np. wprowadzając się w stan wyciszenia i spokoju umysłu możemy bardzo korzystnie oddziaływać na nasze zdrowie, np. uwalniając się od dolegliwości psychosomatycznych (takich fizycznych, które mają źródło w psychice). Zagadnieniem tym zajmował się m.in. John Kabat-Zinn, twórca Kliniki Redukcji Stresu, programu który został wprowadzony w wielu szpitalach i placówkach medycznych USA.


Moje pierwsze osobiste doświadczenia z metodą Jacobsona sięgają jeszcze okresu szkoły średniej, czyli już spory czas temu. Książką, która w tamtym okresie przybliżyła mi jako pierwsza tę metodę (Jacobsona i kilka innych) była pozycja: „Teoria i metodyka ćwiczeń relaksowo-koncentrujących”, pod redakcją Stanisława Grochmala, wydana przez Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich. Było to już kolejne wydania tej książki. Redaktorem wcześniejszych wydań był Wiesław Romanowski, międzynarodowej sławy lekarz i fizjolog warszawskiej AWF.

W moim pierwszym kontakcie z technikami relaksacji i koncentracji (bardziej właściwa nazwa to jednak metody doskonalenia skupiania) metoda Jacobsona wydała mi się najłatwiejsza i najbardziej bezpośrednia.
Po prostu przeczytałem sobie opis tej metody oraz jej założenia teoretyczne, wykonałem samodzielnie taką krótką 10-minutową sesję (napinania i rozluźniania mięśni) i poczułem się bardzo dobrze.

Do dzisiaj idee i zasady metody Jacobsona są dla mnie bardzo użyteczne w wielu różnych okolicznościach. Niekiedy wykonuję sobie po prostu tę metodę, napinając i rozluźniając poszczególne partie mięśni. Stosuję to także na wielu moich warsztatach praktycznych.
Ale także wykorzystuję podobne zasady w wielu innych sytuacjach, np. gdy pracuję fizycznie, gdy robię niektóre typowe ćwiczenia (typu gimnastyka, czy monotonne pływanie), jak i np. podczas wykonywania ćwiczeń prozdrowotnych qigong, lub jeszcze inaczej.

Odczuwam to w ten sposób, że uwolnienie ciała i mięśni od stresu i blokad, poprzez łagodny i świadomy ruch, czy też poprzez intencjonalne napinanie i rozluźnianie mięśni, daje mi efekt zarówno doświadczania większej równowagi i naturalności w ciele (stan sprzyjający naszemu zdrowiu oraz energii do działania), jak i jednocześnie zwiększa kontakt z moim wnętrzem, z możliwością doświadczania wewnętrznej życzliwości, zaufania do siebie oraz z wewnętrzną przestrzenią pełną kreatywności.


Dzisiaj natomiast, gdy niekiedy po latach wracam jeszcze do tych swoich pierwszych książek (np. bardzo inspirowała mnie w młodości książka „Jak być sobą”, Vladimir Levi) to często pozycje te już nie powalają mnie na kolana, tak jak kiedyś. Ponieważ niekiedy mam takie wrażenie, że trochę bardziej zagłębiłem się w jakiś temat od danego autora. Ale jednak kiedyś były to dla mnie książki bezcenne, gdyż właśnie na tamten moment prezentowały taki poziom wprowadzenia w daną tematykę, jakiej wówczas potrzebowałem i poszukiwałem.







Komentarze