Sylwestrowe przygody

Dosyć nieoczekiwanie, gdy tego roku byłem na sylwestrowym wyjeździe w górach, w Nowy Rok droga dojazdowa została całkowicie zawiana i zasypana śniegiem. 
Końcowy - około 100 metrowy odcinek drogi dojazdowej - miał na sobie momentami do pół metra śniegu, który dodatkowy był niezwykle twardy, z powodu zamarzniętej na nim wilgoci. 
W wyniku tego zdarzenia wszyscy uczestnicy musieli wziąć przymusowy dzień urlopu i zostać na miejscu jeden dzień dłużej. 


Pomimo całej niedogodności tej sytuacji (ciągle w powietrzu wisiała niepewność, czy gmina to w najbliższych dniach odśnieży, czy nie, ponieważ teoretycznie to nie odśnieża, dopóki nie przestanie wiać zamieć – odśnieżono na szczęście następnego dnia, po uprzejmych prośbach w gminie) cała ta okoliczność miała jednak także wiele jasnych i miłych stron.
  
Po pierwsze: piękno prawdziwej zimy w górach. Znakomita okazja do spacerów pośród malowniczej scenerii i do odczuwania nie tylko ogromu i magicznej mocy przyrody, ale także odczuwania bycia częścią wielkiego Kosmosu.  
Spacery same w sobie mogą być rodzajem medytacji. Dzieje się to wówczas, gdy po prostu idziemy, obserwując okolicę w stanie bez myśli. 
Zazwyczaj, gdy naszą intencją jest odpoczynek, gdy idziemy na spacer w celach rekreacyjnych, to jesteśmy gotowi podczas spaceru dać sobie spokój z intensywną pracą intelektualną. I jest to dobry punkt wyjścia.  

Jest to dobra okazja, by uświadomić sobie, że najbardziej skorzystamy z tego spaceru wówczas, gdy przez jakiś czas po prostu zawiesimy myśli plączące się nam po głowie i nie będziemy za nimi podążać. Przechodzimy wówczas jedynie na spokojną obserwację wszystkiego, co widzimy i słyszymy oraz oddajemy się samej przyjemności spacerowania. 
Jeżeli oczywiście przyjdzie nam do głowy jakaś myśl – typu: to drzewo jest niezwykle piękne i intrygujące – wówczas nie robimy z tego problemu. Po prostu zauważamy tę myśl i po chwili znowu powracamy do stanu bezstronnej obserwacji wszystkiego dookoła.

Taka bezstronna obserwacja nie musi jednak być czymś bardzo sztywnym przypominającym bezdusznego robota. Przeciwnie: bardziej owocne będzie zrelaksowanie się podczas takiej obserwacji oraz życzliwe i przyjazne nastawienie się do wszystkiego, co podczas spaceru nas otacza. 

Zatem inną nazwą takiego uważnego i miłego spaceru w stanie bez myśli mogą być słowa: miłość i harmonia.
Na jakiś czas przełączamy się na doświadczanie wewnątrz nas samych obecności miłości i harmonii. Łatwiej je zauważymy, kiedy na chwilę nie będziemy podążać za myślami. Dzięki temu będziemy bardziej uważni. 

Jednocześnie zauważamy w czasie takiego spaceru, że to piękno, miłość i harmonia są obecne także na zewnątrz. Stopniowo, w miarę jak odpoczywamy i wyciszamy się, mamy takie wrażenie, jakby wszystkie obrazy były namalowane przez miłość i harmonię.

Wracając jeszcze do pozostałych plusów sytuacji bycia odciętym od świata, np. przez śnieg, czy inne czynniki, to taka okoliczność ma w sobie coś z odosobnienia.Odosobnienie, to symboliczne odcięcie się na jakiś czas od wszelkich uwarunkowań.
  
Np. ktoś ma jakąś swoją sytuację w pracy, w domu, czy też ma jakieś problemy np. z ciotką, czy innym krewnym, czy znajomym, czy też jest w trakcie jakichś swoich ważnych planów, ale pomimo tych wszystkich czynników – decyduje, że przez najbliższą godzinę umownie zrywa z tym wszystkim. 

Oczywiście nie chodzi o to, że np. dzwoni do problematycznej ciotki i mówi – zrywam z tobą znajomość. Zupełnie nie tak.
Po prostu podejmuje sam przed sobą decyzję, że przez najbliższą godzinę będzie myślał o rzeczywistości w taki sposób, jakby tego wszystkiego nie było. Czasami pomocne bywa nawet minutowe spojrzenie na sprawy z innej perspektywy.


Jeśli ktoś decyduje się na taki godzinny okres odosobnienia, to może np. przeznaczyć tę godzinę na bycie z samym sobą, na śledzenie swojego oddechu, czy właśnie na taki medytacyjny spacer, czy też na czytanie jakiegoś głębokiego i wartościowego dla niego tekstu, albo na zanurzenie się w wewnętrzną ciszę. 
Może jednocześnie czytać ten głęboki i wartościowy tekst, ale nie podążać tak bardzo za jego znaczeniem intelektualnym, ale raczej znacznie więcej zanurzać się w doznanie wewnętrznej ciszy i harmonii.  

I potem, po tej godzinie, czy innym przedziale czasowym, gdy powracamy do swoich codziennych spraw, obowiązków i zmartwień (jeszcze lepiej myśleć o nich jako o wyzwaniach), to mamy już na wszystko głębsze i szersze spojrzenie. Często odkrywamy intuicyjnie jak rozwiązać dany problem, czy wyzwanie. 
Mamy więcej energii i więcej wiary we własne możliwości. 








Komentarze